Odkąd pamiętam zawsze lubiłam pisać, wymyślać światy, postaci i ich przygody. W szkole podstawowej pisałam wiersze, krótkie opowiadania, pomagałam przygotowywać przedstawienia na uroczystości szkolne i byłam bardzo aktywna w kółku teatralnym. Naprawdę chciałam zostać pisarką i pokazać ludziom to, co siedziało mi w głowie. Kiedy poszłam do liceum pełna optymizmu i nadziei na dojrzałe towarzystwo, z którym będę mogła podzielić się swoją pasją przeżyłam silne zderzenie z rzeczywistością. Nie wspominając o moich kolegach i koleżankach z klasy, najbardziej zawiodłam się z na nauczycielach. Moją wychowawczynią była polonistka, więc w pierwszej klasie myślałam jeszcze, że będę z nią mogła porozmawiać o książkach, o pisaniu, liczyłam na to, że będę zachęcana do rozwijania swoich pasji, jednak nie mogłam się bardziej pomylić. Już po kilku miesiącach zostałam wrzucona do jednego worka z całą resztą klasy, w której większość osób nie lubiła czytać, o pisaniu nie wspominając. Nie ważne, że zgłas
Na początku grudnia 2017 roku postanowiłam przeprowadzić eksperyment na niczego nie podejrzewających osobach. Celem tego eksperymentu było przyjrzenie się jak zachowują się mężczyźni na portalach randkowych. Efekty mojego wysiłku były szokujące.
Jestem mężatką, nie miałam więc
zamiaru spotykać się z nikim z osób poznanych w internecie, jednak na moim
profilu, który założyłam na bardzo popularnym serwisie randkowym, zaznaczyłam,
że jestem panną i szukam mężczyzn. Dodałam jedno zdjęcie twarzy, moją nazwą
użytkownika była „kalafonia”, natomiast w opisie widniało: „fiksatywa do zapraw
nadmiernie chłonących”. Zachęcające, prawda? Wiele mężczyzn tak pomyślało.
Pierwsze wiadomości zaczęły pojawiać
się po około dwunastu godzinach od aktywacji mojego profilu. Większość z nich
była banalna: Cześć. Hej. Co słychać? Chcesz się poznać? Ale po jakimś czasie
zaczęły pojawiać się bardziej wymyślne powitania. Prawie 30% osób, które
postanowiły do mnie napisać chciało dowiedzieć się czym do licha jest ta
kalafonia! Ci bardziej rozgarnięci lub dysponujący umiejętnością używania
wyszukiwarek internetowych pytali z kolei czy spawanie to moje hobby. Było to w
pewnym sensie zabawne, ponieważ kilka razy zdarzyło się, że dostałam wiadomość,
z której jasno wynikało, że dany osobnik chce mi zaimponować swoją wiedzą na
temat przemysłów, w których używa się kalafonii. Ale dość o tym.
Najciekawsze wiadomości pojawiały
się, kiedy nie odpisywałam przez dłuższy czas. A muszę zaznaczyć, że nie
odpisywałam praktycznie nikomu. Niejednokrotnie widziałam wiadomość, która
zawierała jedynie „cześć”, kilka godzin później „odpisz”, następnego dnia „nie
śpij, odpisz”, później znowu „małomówna jesteś”, co w końcu, w kilku oddzielnych
przypadkach nagle przechodziło w „głupia pi**a, pie**** się”. Podsumowanie: to
twoja wina, że mi nie odpisałaś, gdybyś odpisała, nie traktowałbym cię tak. Nie
odpisując zasłużyłam na naganę. Logiczne, prawda? Dostałam kilkanaście
wiadomości tego typu, były różnie rozłożone w czasie i nie wszystkie tak
brutalne, jednak każda kończyła się jakiegos rodzaju wyzwiskiem.
Inny okaz, który zapadł mi w
pamięć w pierwszej wiadomości stwierdził, że „widać, że jesteś zdesperowana,
więc byłbym skłonny spotkać się z tobą, ale nie oczekuj fajerwerków”. Ponownie
nie odpisałam i dzień później dostałam kolejną wiadomość, z której jasno
wynikało, że powinnam „kupić sobie wielkie dildo i pójść się j***ć, bo i tak
nikt mnie nie zechce”. Kiedy znów nie odpisałam, zostałam podsumowana w
trzeciej wiadomości jako „głupia, stara c**a” i dodana na czarną listę tegoż
młodzieńca. Jak ona śmie mi nie odpisywać? Mi?! Zablokuję ją, będzie miała
nauczkę, a teraz przejdźmy do kolejnej dzierlatki...
W trakcie trwania mojego
eksperymentu, czyli przez około miesiąc, mój profil obejrzało 4380 osób, które
wysłały mi ponad 340 wiadomości.
Wiadomości, które dostawałam
miały jedną wspólną, bardzo prominentną cechę – w co najmniej 80% z nich
mężczyzna zakładał, że go potrzebuję. Teksty w stylu „zaopiekuję się tobą”,
„zabiorę cię...”, „kupię ci...”, „potrzebujesz silnego faceta, który...” były
na porządku dziennym razem z zapewnieniami o „nadaniu mojemu życiu smaku i
sensu”. Mężczyźni próbują onieśmielić i zawstydzić kobietę, czasem nawet poniżyć
w nadziei obniżenia jej samooceny i sprawienia, że stwierdzi „eh, faktycznie
nic nie jestem warta, a on może się mną zaopiekować” i jest to szokujące. W
dzisiejszych czasach, w czasach walki o równouprawnienie, w czasach, w których
powoli, ale skutecznie, zanika obraz kobiety, która musi prosić mężczyznę o
pieniądze albo pozwolenie na wyjście z koleżankami, oni ciagle się nie poddają
i żyją na starych zasadach z głowami w chmurach.
Samotne kobiety są narażone na
tego typu zachowanie, ponieważ ich zegar biologiczny nie daje im wielkiego
wyboru. Jeżeli kobieta chce myśleć o założeniu rodziny jej czas, jak i również
pula, z której może wybierać potencjalnych partnerów, są niestety ograniczone.
Ale nie powinno to oznaczać, że brak szacunku, szowinizm i ogólny brak
wyrafinowania powinny być częścią „uwodzenia”. To jest chory system, z którym
należy walczyć, a nie zachęcać do rozwoju, a to promują niestety portale
randkowe, które pozwalają na anonimowość. Myślę, że jedyne co można zrobić w
takiej sytuacji, to brak odpowiedzi. Jeżeli ktoś pisze do ciebie uparcie i w
niemiły sposób – nie odpisuj, dodaj go do czarnej listy i zapomnij. Nie ma
sensu psuć sobie nerwów, ale też uważam, że nie ma sensu odpisywać, ponieważ
działa to tak, jak karmienie trolla. Jeżeli ktoś nie ma kompasu moralnego, twoja
odpowiedź, jakkolwiek grzeczna lub dobitna, przyniesie marne efekty, albo
nakręci go jeszcze bardziej.
Nie twierdzę, że w internecie nie
można znaleźć nikogo pożądnego, to byłby nonsens, nie twierdzę też, że żadna
kobieta nie jest winna takiego zachowania, znam wiele, które są. Mówię jedynie,
to, co od wieków jest wiadome: pomyśl zanim napiszesz.
Jeżeli masz dobre doświadczenia z
serwisami randkowymi – super! Chętnie przeczytam, co masz do powiedzenia.
Jeżeli masz podobne odczucia do moich – nie wahaj się o nich mówić.
Komentarze
Prześlij komentarz